wtorek, 21 sierpnia 2012

Jeden

Zatracamy się w czymś, choć często brakuje nam już sił. Nie ma jednak drogi powrotu, zamknęły się za nami drzwi i doskonale o tym wiemy. Z własnej woli oddaliśmy do nich klucz, stając się kolejnym pionkiem w tej chorej grze. Podążamy, więc przed siebie, zmuszając wręcz do nieludzkiego wysiłku. Do utraty tchu, tak aby nie czuć już nic. Wyzbyć się wszystkich uczuć, które mogłyby motywować nas do walki. Zmusić nas do tego ostatniego zrywu, ratującego nas przed utratą siebie. Robimy jednak wszystko, by odepchnąć od siebie te myśli. Przyzwyczajamy się do bólu, z którym budzimy się każdego dnia. Zaczynamy się do niego przyzwyczajać, a nawet lubić. W końcu nie pojawia się bez przyczyny, a my zasługujemy na niego bardziej niż może nam się wydawać. Nie jesteśmy bez winy, choć ktoś obcy może widzieć w nas ofiarę. Tyle, że nikt nie ma prawa oceniać sytuacji, nie mając zielonego pojęcia o tym co dzieje się w naszych sercach.
 
Zagryzając dolną wargę, siadam przed białym fortepianem. Opuszkami palców z największą czcią muskam jego klawisze, które uginają się pod wpływem mojej siły. Pomieszczenie wypełnia spokojna muzyka, a ja przymykam delikatnie powieki, pozwalając aby niosła mnie razem z sobą. Tam, gdzie nie ma miejsca na ludzkie problemy i łzy. Tam, gdzie mogę być po prostu szczęśliwa. Oddaje się, więc jej bez pamięci, choć na chwilę zapominając o wszystkim. Zostaje tylko ja i niespełnione marzenia, krążące ciągle po mojej głowie. Przed oczami pojawia się wielka scena, fortepian i ja. Sala niemal do ostatniego miejsca wypełniona ludźmi, czekającymi z niecierpliwością na początek mojego koncertu. Widzę ich pełne podziwu spojrzenia, gdy tylko wychodzę i kłaniam się przed nimi nisko. Witają mnie rytmicznymi oklaskami, a ja odwzajemniam się im ciepłym uśmiechem, zasiadając przed moim instrumentem. Dziele się z nimi swoim światem, otwierając przed nimi całą swą duszę. Pozwalam, im poznać coś nowego i jakże pięknego, a oni odwzajemniają mi się sympatią i uznaniem. Ten obraz jednak szybko znika, ustępując kolejnemu. Widzę siebie grającą w ciemnym pomieszczeniu. Zupełnie samą z pełną świadomością, że to co było nigdy nie wróci. Znalazł się ktoś, kto nie zrozumiał mnie i z największym wyrachowaniem zabrał to , co było dla mnie najważniejsze. Zaciskam mocniej powieki, powstrzymując napływające do oczu łzy. Kiedyś obiecałam sobie, że już nigdy nie pokaże ich światu. Tutaj nie ma miejsca na sentymenty. W dzisiejszym świecie każdy jest egoistom dążącym do spełnienia swoich marzeń nie zważając na innych. Silne jednostki osiągają swój cel, słabe padają ich ofiarą. Takie jest już prawo dżungli. Można zarzekać się, że jesteśmy inni i zależy nam na szczęściu innych. Prawdopodobnie ktoś będzie w stanie nam uwierzył, tylko czy my sami jesteśmy tego pewni? Chciałabym aby odpowiedź była pozytywna, ale chyba jest już za późno aby wierzyć w ludzkie dobro i bezinteresowność. Tak mogło być kiedyś, ale to do tego nie ma już powrotu. Dlatego uciekam, choć to nie jest żadne rozwiązanie. Doskonale o tym wiem, ale na nic innego mnie nie stać. Możliwość zaznania odrobiny szczęścia jest zbyt pociągająca od wiecznej walki w imię czegoś, co nie istnieje. Dlatego wciąż gram, choć brakuje mi już sił. Moje ruchy stają coraz bardziej powolne, a dźwięki wydostające się z instrumentu w niczym nie przypominają już tej subtelnej i delikatnej muzyki. Zmienia się jej nastrój, a wraz z nią i ja. W dal odlatują wszystkie wspomnienia i obrazy. Pozostaje jedynie pustka, idealnie oddająca stan mojego ducha. W tej chwili nie czuje zupełnie nic. Wciąż oddycham, choć wiem, że równie dobrze mogłabym przestać istnieć. Dla mnie nie ma to większego znaczenia. W całości oddaje się błogiej obojętności, nie zwracając już na nic najmniejszej uwagi. Dopiero trzask drzwi frontowych wyrywa mnie z tego transu. Czuje jak napinają się wszystkie moje mięśnie, a palce zastygają w bezruchu w powietrzu. Muzyka milknie, a ja z dziwnym niepokojem nasłuchuje jego kroków. Czekam podejdzie do mnie i kładąc dłonie na moich ramionach, muśnie niezwykle delikatnie czubek mojej głowy. Zupełnie tak jakby bał się, że jestem jedynie zjawą, która za chwile zniknie. Odwracam się do niego, by unosząc delikatnie głowę wbić wzrok w jego oczy. Mówi się, że to one zwierciadłem duszy. Może dlatego ciągle tak uparcie się w nie wpatruje w poszukiwaniu, choć cienia nadziei. Ukrytej za kurtyną codziennego bólu i cierpienia. Uśmiechając się delikatnie wstaje, by delikatnie musnąć jego policzek. Ten mały gest znaczy dla nas więcej niż mogłoby się wydawać. Każdego dnia pokazuje jak bardzo się stara i jak mu zależy. Nawet, jeśli wciąż nie potrafi mnie zrozumieć, bo problem tkwi we mnie. Oboje o tym wiemy i tylko brakuje nam odwagi, by głośno o tym powiedzieć. On nie chce obarczać mnie winą, a ja chyba nie zdaje sobie do końca sprawy z tego co się dzieje. Żyje obok tego wszystkiego, nie mając najmniejszego wpływu na niektóre zdarzenia. Ciągle jednak staram się przełamać, pomóc mu w tej walce. Przecież kiedyś może być jeszcze dobrze. Tylko ta myśl, pozwala mi przetrwać kolejny dzień i to dla niej teraz żyję. 

-
Wiem, że minęły tylko cztery dni od prologu ale musiałam opublikować ten odcinek. Z każdym niem zakochuje się w tej historii coraz bardziej.  Nawet nie wyobrażałam sobie, że tak bardzo będę tęskniła za Krzysiem. Szczególnie, że od zakończenia feelings nie minęło zbyt wiele czasu. Przed chwilą zresztą zabrałam się za czytanie tego opowiadania żeby jeszcze raz przeżyć losy moich ukochanych bohaterów.
Wiem, że na razie zbyt wiele się nie dzieje ale zależy mi aby nieco wprowadzić was w relacje tej dwójki zanim pojawi się Igła. Pewnie niejedna uważa, że lepiej byłoby zakończyć ten związek ale to nie będzie takie proste. Tym bardziej, że grający na gitarze Honbrubia skradł moje serce i zapowiada się ciężka walka. Z następnym odcinkiem postaram się jednak wytrzymać trochę dłużej. 
Pozdrawiam ciepło.

 

7 komentarzy:

  1. Szkoda mi Gali że zrezygnowała ze swoich marzeń, a raczej znalazł się ktoś kto nie pozwolił by je spełniła. Niestety w naszym popapranym świecie tak to teraz jest, to boli bo kiedy okradają nas z marzeń to tak jakby okradali nas z cząstki duszy.Zostaje tylko sfera wyobraźni jak by to było gdyby się udało. Chcą walczyć o związek niech walczą, może się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzenia, z których ktoś nas "okradł" bolą najbardziej. Są tak mocne, tak satysfakcjonujące, a z drugiej strony tak odległe od naszej osoby. Gala nieby dobrowolnie zrezygnowałą ze swoich marzeń, ale w głębi serca dałaby wszystko aby móc do nich wrócić. A teraz nie dość, że nie ma marzeń to jej związek przechodzi poważny kryzys, do którego głośno boją się przyznać.

    Uwielbiam Twoje opisy ! Są cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuuuchaj, jeśli chcesz dodawać rozdziały częściej, bo cię korci, to my się wcale nie obrazimy! Wręcz przeciwnie. Ja czekam (nie)cierpliwie na pojawienie się Krzysia. A skoro mówisz, że będzie ciężka walka, to ja ci wierzę i będę czytać to z zapartym tchem (jak wszystko, co twoje). Przykro mi z powodu Gali, bo wiem, jak to jest, gdy spada na nas ciężar, który nie pozwala nam spełniać marzeń... To tak, jakby ktoś zabrał część naszego serca, uprzednio rozszarpując go na dwie części. I to boli. A teraz dziewczyna jeszcze nie może być szczęśliwa, bo dusi się w tym związku. Naprawdę, szkoda mi jej. Przecież każdy ma prawo do szczęścia.
    Pozdrawiam (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając ten rozdział, przypomniała mi się nasza rozmowa na gg. Nie będę już pisać jak bardzo kocham Twoja twórczość, bo nie lubię się powtarzać, a na gg też ci już nie raz pisałam, co myślę.

    Nie ma nic gorszego niż moment kiedy ktoś okrada nas z marzeń, To boli. Coś o czym marzyliśmy nagle przestaje istnieć. Pęka jak bańka mydlana, albo sypie się jak domek z Kart. Tak właśnie, było w przypadku Gali. Miała piękne marzenia, piękne sny, ale ktoś w bezczelny sposób odebrał jej te marzenia. 21 wiek jest pełen egoistów, ludzi, którzy są zapatrzeni we czubek własnego nosa. Liczy się dla nich tylko ich szczęście. Nic więcej. Przez takich ludzi, cierpi ktoś inny. Takim własnie przypadkiem jest Galia . Miała marzenia, ale jakiś zapatrzony w siebie egoista odebrał jej wszystko o czym śniła.
    Szkoda, że jest coraz mniej bezinteresownych ludzi.

    Kochana, jak dla mnie to ty dodawaj codziennie :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej to teraz mogę dodać komentarz :)
    Baaaardzo cieszę się ze znów pojawia się mój kochany Igła. No i ciekawa jestem czy losy jego w tym opowiadaniu będą podobne do losów jego i Ingi :) Wracając jednak tutaj to strasznie szkoda mi Galii,brak możliwości realizacji swoich pasji i marzeń jest straszny! Czekam na kolejny,pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak mi brakowało tych Twoich historii i wreszcie znalazłam czas, żeby przeczytać chociaż tę jedną.
    Tak, to prawda, zapowiada się ciężka walka, ale i tak wszystko musi się jakoś ułożyć, prawda?
    Mówiłam już, że uwielbiam te Twoje opisy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Odczuwamy ogromny ból, kiedy nie możemy spełnić swoich marzeń, które kłębiły się w nas już od samego początku.
    Czujemy ogromną pustkę, bowiem to wszystko co nas uszczęśliwiało, ktoś nam zabrał, tak jakby odebrał nam nasze drugie życie. Inni nie rozumieją tego, że możemy przez to cierpieć, mają to daleko gdzieś. Nie interesują się kimś, tylko sobą, uważają siebie za najważniejszych, najlepszych, podcinają skrzydła innym, żeby siebie dowartościować jeszcze bardziej.

    Uwielbiam twoje opisy! Są genialne! <3
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń