środa, 29 sierpnia 2012

Dwa

Bywają momenty, gdy nabieramy ponownie siły do walki. Nie mamy zielonego pojęcia skąd ona się bierze, lecz to nie ma dla nas najmniejszego znaczenia. W naszych sercach ponownie pojawia się nadzieja. Zaczynamy nieśmiało wierzyć w to , że jednak wszystko można jeszcze naprawić. Wystarczy tylko chcieć i dawać z jeszcze więcej niż do tej pory. Nigdy nie jest to łatwe, lecz właśnie teraz, pierwszy raz od dawna czujemy, że stać nas na jeszcze większe poświęcenia. Wydaje się nawet, że znowu zaczyna nam zależeć, choć to chyba zbyt wielkie słowo. Przynajmniej na razie. Nikt tak naprawdę nie wie jak to się dalej potoczy, ale przecież zawsze warto wierzyć. Dlatego tak uparcie chwytamy się szansy, która pojawia się przed nami. Z pełną świadomością, że może być dla nas ostatnią mogącą zmienić cokolwiek w naszych relacjach. Na chwilę zapominamy o wszystkim co miało do tej pory miejsce, by w pełni poświęcić swe siły nowej walce. Tym razem stając obok siebie i próbując stawić czoło wszystkim przeciwnością. Pierwszy raz jesteśmy jednym zespołem i chyba, to jest już wystarczającym powodem do zadowolenia. W naszym życiu pojawia się dawno zapomniany spokój i jakaś dziwna pewność, że tym razem może się udać.
 
Gdy wchodzę do kuchni, rozmawia przy oknie z kimś ściszonym głosem przez telefon. Podchodzę do niego cicho, dotykając delikatnie jego ramienia, gdy znajduje się już wystarczająco blisko. Uśmiecham się pod nosem, widząc jego zaskoczone i nieco zmieszane spojrzenie. Pewnie niejedna na moim miejscu byłaby przekonana o zdradzie i próbowałaby wymusić na, nim przyznanie się do winy. Tylko on nie jest zdolny do czegoś takiego. Można powiedzieć naprawdę wiele o nas i o naszym związku. Nie zawsze będą to piękne rzeczy i jestem w pełni tego świadoma. Nikt jednak nie może zarzucić nam pocieszania się w ramionach osób trzecich. Mamy pełno swoich problemów, ale zawsze staramy się rozwiązać je tak aby nie wyszły poza ściany naszego domu. Nie chcemy aby ktoś obcy mieszał się w nasze sprawy. Brunet szybko kończy rozmowę z delikatnym uśmiechem informując mnie o powołaniu do kadry. Wiem, że jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Dla niego reprezentowanie barw narodowych na tak wielkich imprezach sportowych jest czymś niezwykle ważnym. Każdy sezon ligowy jest dla niego szansą na pokazanie swoich umiejętności i przekonania do siebie selekcjonera. Kosztuje go to wiele siły, dlatego tak bardzo cieszy się z każdego powołania. Nawet, jeśli nie zawsze potrafi się tym ze mną dzielić. Czasem czuje, że po prostu się tego boi i nie chce robić mi przykrości. Wie, że zakończenie mojej muzycznej kariery było wielkim ciosem, z którym do tej pory nie potrafię się pogodzić. Staram się , jak mogę, by to przemóc, choć nie zawsze mi wychodzi. Nie dziwie mu się, więc, że nie zawsze chce mi mówić o swoich sukcesach. Wiedząc, że nie będę potrafiła cieszyć się nimi razem z, nim. Tym razem chcę aby było, inaczej. Teraz jest kolej na ruch z mojej strony, aby złamać w końcu dzielącą nas barierę. Nie wierze co prawda w jakąś przełomową zmianę w naszych relacjach, ale mam nadzieje na, choć delikatne ocieplenie. Na resztę przyjdzie czas, jeśli będziemy mieli tylko taką szansę. Dlatego też chwytam jego dłoń, zaciskając na niej mocno swoje palce.
-Chciałabym pojechać z Tobą do Londynu-stwierdzam powoli, czekając niepewnie na jego reakcję. Zdaje sobie z tego sprawę, że może tego nie chcieć. W końcu to dla niego wielka szansa aby, choć trochę odpocząć ode mnie i tego wszystkiego.-Chciałabym Ci kibicować z trybun i być prawdziwym wsparciem, jakiego nie miałeś w ostatnim czasie. Postaram się zmienić, jeśli tylko dasz mi szansę.
Niepewnie podnoszę wzrok, czekając na, choćby najmniejszy znak z jego strony. Nie chcę się z niczym narzucać i jestem gotowa na jego odmowę. On zawsze się o mnie martwi. Tym bardziej, że od dłuższego czasu nigdzie nie wyjeżdżałam i na dobrą sprawę nie wiadomo jak impreza w Londynie może na mnie wpłynąć. Sama tak naprawdę nie jestem przewidzieć swojej reakcji na to, gdy ktoś rozpozna mnie na ulicy. W naszym mieście każdy mnie zna i wie, gdzie leży granica dobrego smaku podczas rozmowy ze mną. Czego niestety nie można powiedzieć o ludziach z innych krajów, nie znających zbyt dobrze mojej prawdziwej historii. Samuel między innymi dlatego stara się ograniczać moje wyjazdy, by chronić mnie przed tym wszystkim. Nawet, jeśli to kolejna ucieczka od problemów w moim wykonaniu. Moje serce zamiera, gdy chwyta mój podbródek unosząc go delikatnie do góry. Zmusza mnie do patrzenia w swoje oczy, z których bije w tej chwili duża pewność siebie. Teraz wszystko zależy od niego, co widocznie sprawia mu dużą satysfakcję.
-Pojedziesz tylko i wyłącznie wtedy , gdy znowu zaczniesz brać leki-oznajmia tonem nie znoszącym żadnego sprzeciwu. Mrużę delikatnie oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią i odpowiednim argumentem, który zmusiłby go zmiany zdania.Otwieram już usta, żeby powiedzieć najgłupszą i najbardziej desperacką rzecz w swoim życiu, ale powstrzymuje mnie przed tym, przykładając palec do moich ust i kręcąc głową z delikatnym uśmiechem.-Inaczej nie mamy o czym rozmawiać.
Na nic zdają się moje ciche prośby. Smutne oczy czy słodkie uśmieszki. On wciąż stoi niewzruszony, choć niemal przygniatam go do ściany, próbując za wszelką cenę postawić na swoim. Czuje się już naprawdę dobrze i nie mam zielonego pojęcia dlaczego wszyscy tak nalegają na to, abym dalej brała te chore tabletki. Wszystko przez te ostatnie, nieszczęsne badania, które okazały się być nieco gorsze od poprzednich. Niemal natychmiast wszyscy zaczęli szukać powodów i stosunkowo szybko wyszło na jaw, że odstawiłam je już jakiś czas temu. Nikt nawet nie raczył mnie wysłuchać. Może i oni się na tym znają, ale sama wiem najlepiej, że bez nich czuje się dużo lepiej. Również pod względem psychicznym. Do Samuela wydaje się to jednak nie docierać. Nasłuchał się tych wszystkich specjalistów i nawet nie zwraca uwagi na moje zdanie. Tym bardziej, że sama daje mu teraz broń do ręki. Zaczynam się zastanawiać nad buntem i zrobieniu czegoś wbrew jego woli jak to mam w zwyczaju. Tym razem jednak coś mnie od tego powstrzymuje. Nie potrafię powiedzieć mu prosto w oczy, że zrobię to co mi się podoba a on nie ma w tej sprawie nic do gadania. Być może za szybko, by o tym mówić, ale wydaje mi się, że powoli zaczynam się zmieniać. Pierwszy raz od dawna słucham go i mimo wszystko zastanawiam się co zrobić aby również on był zadowolony. Nawet, jeśli będę musiała postąpić wbrew sobie. Stoimy przez chwilę w ciszy a przez moją głowę przebiega milion myśli. Tych ważnych i tych nieco mniej, które znikają już po kilku sekundach. Wzdychając cicho, zgadzam się w końcu na wszystko , co tylko chce. Odpuszczam aby pokazać mu, że liczę się z jego zdaniem, choć nie jest to dla mnie proste. Czuje się nieco dziwnie, widząc jego triumfalny uśmiech. Zazwyczaj to ja stawiam na swoim i chyba za bardzo się do tego przyzwyczaiłam. Niewątpliwie jednak nadchodzi czas aby, choć częściowo to zmienić. Uśmiecham się delikatnie, kiedy przyciąga mnie do siebie, obejmując lekko w pasie. Pozwalam mu się tulić do woli i o dziwo sprawia mi to przyjemność. Nieco mnie to zaskakuje, ale ciepło jego ciała wywołuje u mnie poczucie dziwnego spokoju. Unoszę niepewnie głowę, by wbić wzrok w jego usta, a następnie musnąć je delikatnie. Odrywając się od niego po chwili, zagryzam dolną wargę czując, że moje policzki najprawdopodobniej zaczynają się robić czerwone. Wiem, że nie spodziewał się czegoś takiego po mnie. Sama chyba siebie zaskoczyłam tym wszystkim. Nie mogłam się jednak przed tym powstrzymać. Uśmiecham się do niego ciepło, muskając czule jego policzek. Za wszelką cenę staram się pokazać, że mnie również stać na pokazanie jeszcze jakiś uczuć. W końcu w związku powinno być to na porządku dziennym. Nawet, jeśli nie zawsze jest u nas tak jak powinno, oboje potrzebujemy, choć odrobiny czułości. Odsuwam się od niego i odwracając na pięcie, pytam czy ma ochotę napić się ze mną herbaty. Chcę jak najszybciej przejść nad tym do porządku dziennego, tak jakby moje zachowanie był czymś normalnym. Wciąż jest mi ciężko, ale przecież początki zawsze trudne. Najważniejsze, że jakimś cudem udało mi się zrobić pierwszy krok w jego stronę. Mam nadzieje, że to dobry znak na przyszłość.  
-
Dziś znowu jest trochę za wcześnie, ale tym razem pojawia się odcinek ze względu na me-laisse. Doszłam do wniosku, że najlepiej i najwygodniej będzie, jeśli odcinki w miarę moich możliwości będą pojawiały się tego samego dnia. Prawdopodobnie co dwa tygodnie. Jeśli tylko pozwoli mi na to szkoła i nauka do matury. Miejmy nadzieje, że jakoś to przetrwam a później pójdzie już z górki. Dzisiaj zaczęłam pisać trzeci odcinek i jeśli dobrze pójdzie to jutro go do końce. Możliwe, że zacznę nawet czwarty, czyli ten, w którym według moich planów pojawi się Igła. Dlatego proszę jeszcze o trochę cierpliwości, Krzyś będzie i to naprawdę już niedługo.
Pozdrawiam.

6 komentarzy:

  1. Przyznam się bez bicia że nie wiedziałam że Samuel jest sportowcem, dopiero po tym rozdziale zerknęłam w google i ma, wybacz :)Widzę że mamy tajemnice, dlaczego Galia musi brać tabletki, czyżby to było związane z tym że porzuciła własną karierę, a może ona jest na coś chora? To by wyjaśniało to ze wyniki padań potwierdziły iż odstawiła leki. Czasami takie najmniejsze czułości znaczą dużo więcej niż niejeden seks czy pokazywanie uczuć na siłę na każdym kroku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się, co stało się Galii. kiedyś w przeszłości. Samuel mimo że nie do końca rozumie sytuację, stara się pomóc i robi dla niej wszystko, co według niego jest najlepsze.
    Brakuje mi Igły i dobrze, że już niedługo się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również jestem ciekawa tego, co gryzło kiedyś Galię.
    Całe szczęście ma przy sobie Samuela, który swoją obecnością wspiera dziewczynę i podnosi ją na duchu. Pragnie być z nim wszędzie i o każdej porze,a w jego ramionach czuje się bezpiecznie.
    Ja chcę już Igłę, ja chcę już Igłę *___* <3
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Potrzebne mi to było. Potrzebne jak cholera. Doskonale wiesz, co się teraz u mnie dzieje. Doskonale, wręcz idealnie trafiłaś z tym wstępem o walce. To mnie podniosło na duchu, bo uświadomiło mi, że bez względu na wszystko zawsze musimy walczyć. Nie poddawać się. Podobno wiara góry przenosi.
    Mimo, że między Samuelem, a Galią nie ma takiego samego uczucia jak kiedyś, to jednak moim zdaniem oni siebie nawzajem potrzebują. Muszą czuć swoja bliskość. Ja też zastanawiam sie co kiedyś gryzło Galię.

    Jeszcze raz Ci dziękuje:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ćwiczysz naszą cierpliwość, Kochana :D Ja spokojnie sobie poczekam do tego czwartego rozdziału. Chociaż... w sumie nie wiem, czy tak spokojnie xd
    I bardzo dobrze, że Samuel zmusił ją do powrotu do leków. Widać, że jemu bardzo na Galii zależy, mimo że ich uczucie jakoś tak wygasło. Ale ta troska o dobro drugiego dalej jest i będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No już się nie mogę doczekac Krzysia i tego w jakiej postaci on się tu pojawi ;) Ciekawa jestem dlaczego Galia znów musi brać leki i do czego ma to doprowadzić.. Mam nadzieję,ze już niedługo się dowiemy,pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń